„Stałam przy trasie i myślałam, że fajnie byłoby kiedyś wystartować”

Patrycja Talar została lokalną zwyciężczynią Wings for Life World Run w Poznaniu i zajęła drugie miejsce na świecie w klasyfikacji kobiet. Uciekając przed Samochodem Pościgowym pokonała 53,56 km. To mistrzowski rezultat i chyba wyśniony, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Patrycja nigdy wcześniej nie przebiegła nawet maratonu. To oczywiście nie oznacza, że jest biegową nowicjuszką. W zawodach startuje od ponad 10 lat. Rywalizowała na średnim i długim dystansie, a w biegach ulicznych jej najdłuższym startem był półmaraton. Na wiosnę 2022, przygotowując się do swojego pierwszego maratonu wykręciła życiówkę na 21,1 km – zresztą w Poznaniu, gdzie uzyskała imponujący wynik 1:16:43. I zupełnie nie spodziewała się, że kiedy już przebiegnie pierwsze w życiu, „królewskie” 42,2 km, na tym się nie skończy, bo trzeba będzie dalej uciekać przed "ruchomą metą". Co ciekawe, Wings for Life World Run wielokrotnie obserwowała z perspektywy kibica. Dopiero zrządzenie losu sprawiło, że w nim wystartowała. A teraz ma wrażenie, że to być może „najlepsze co jej się przytrafiło w biegowej karierze”.

Ochłonęłaś już?

Jeszcze nie do końca. Cały czas przeżywam te wielkie emocje. Dużo się dzieje i nie ma czasu ochłonąć. Jeszcze tym żyję, choć cały czas trenuję dalej i idę do przodu. Cały czas w biegu.

Trenujesz, ale do czego? Zwyciężając w Poznaniu nie miałaś większego planu na ten bieg, bo zwykle startujesz na krótszych dystansach niż ten, który udało ci się pokonać. Mówiłaś wtedy, że musisz przegadać to z trenerem i zastanowić się nad tym, co dalej. Czy to już miało miejsce? Czy zapadły jakieś ważne decyzje co do twojej biegowej przyszłości – bliższej lub dalszej?

W pierwszej części sezonu na pewno pobiegnę jeszcze półmaraton i krótsze dystanse – 5 lub 10 km. Natomiast na pewno będziemy szykować się do jesiennego maratonu. Będziemy celować w jak najlepszy wynik na 42,2 km. Nie chcę zapeszać, więc nie mówię jaki on miałby być, ale myślę, że będzie przyzwoity jak na polskie biegi.

Zdradź coś. 2,5h? Trochę powyżej?

2h 42min to będzie minimum. A może wyjdzie 2h30min z jakimś hakiem… ? Pytanie jak duży będzie ten hak. (śmiech)

Plan jest bardzo ambitny. Zwłaszcza, że jak dotąd, chyba nawet na treningu nie przebiegłaś takiego dystansu jak 8 maja na Wings for Life World Run?

Absolutnie! Nigdy w życiu! Najdłuższy dystans jaki wcześniej przebiegłam to 32 km. Zrobiłam to na obozie w górach. Co prawda od stycznia do końca marca przygotowywałam się do maratonu. Miałam go w planach – 8 maja. Ale nie biegałam nic dłuższego niż 30 km. Niestety na ten maraton nie mogłam pojechać, co było niezależne ode mnie. No i przypadkowo zdarzyło się, że przebiegłam maraton podczas Wings for Life World Run.

A nawet więcej niż maraton. Ponieważ przebiegłaś taki dystans pierwszy raz w życiu, to jakbyś opisała tym, którzy jeszcze nie mieli okazji biegać na tak duże odległości, jakie to uczucie?

Przede wszystkim byłam z siebie naprawdę zadowolona, bo ten dystans na mnie samej zrobił wrażenie. Sprawdziła się tutaj rada, że do takich dystansów należy podchodzić z pokorą, bo pierwsze 30 km biegłam naprawdę spokojnym tempem i nie forsowałam się. Chłopaki, z którymi biegłam śmiali się nawet ze mnie, że się nudzę – tak spokojne było to tempo. Dopiero potem zaczęłam przyspieszać. Jeśli więc ktoś chce przebiec podobny dystans powinien pobiec spokojnie, zachowawczo. Jest szansa, że wtedy się nie zniechęci. Ja na przykład w ogóle nie miałam popularnej „ściany”, która przydarza się maratończykom. Po trzydziestym kilometrze czułam się dobrze. Naprawdę mogłam zacząć biec dynamicznym tempem. Dopiero gdzieś po pięćdziesiątym kilometrze zaczęłam odczuwać trudy biegu i myślałam sobie, że fajnie by było, jakby mnie „to” już dogoniło. Ale panie na rowerach nie pocieszały. „Pani Patrycjo, Samochód Pościgowy jest jeszcze daleko”, mówiły. A ja: „Serio?” (śmiech)

No i jak? Podobają ci się teraz te długie biegi, czy wolisz krócej, ale szybciej?

Cały czas lubię krótko i szybko. Ale bardzo mi się to podobało. To jest zupełnie inny wysiłek. Zupełnie inaczej odebrałam ten bieg i na pewno chciałabym jeszcze nie raz spróbować takiego biegania, bo czułam się świetnie.

Powiedz mi jeszcze, jak to się stało, że wystartowałaś w Wings for Life World Run decydując się na ten bieg w ostatniej chwili, skoro pakiety na Bieg Flagowy w Poznaniu wyprzedały się już na jesieni?

Kiedy to, że nie pobiegnę planowanego na 8 maja maratonu stało się faktem, zaczęłam się rozglądać za innym biegiem. Niestety w tym czasie niczego podobnego w maju w Polsce nie było. Spojrzałam na stronę Wings for Life World Run. Szybko zorientowałam się, że pakiety są wyprzedane i nie można ich przepisywać. Ale w czwartek przed biegiem zadzwonił do mnie kolega, którego firma – Blum - zakupiła 100 voucherów. Okazało się, że dwie osoby się wycofały i do dyspozycji są jeszcze dwa niewykorzystane. Zapytano mnie, czy nie chciałabym wystartować w ich drużynie - BlumTeam. Zapytałam trenera, dostałam zielone światło i rzutem na taśmę udało się zapisać.

Firma, która kupuje swoim pracownikom vouchery na bieg charytatywny na pewno jest świetna. A czy ty mieszkasz w Poznaniu?

W Pobiedziskach. Trasa poprzednich edycji biegła właśnie przez Pobiedziska. Nawet rozmawiałam o tym z kolegą, że gdy będę biegła tamtędy, na trasie będzie dużo przyjaciół i znajomych. A potem odkryłam, że trasa jest zmieniona względem tej z poprzednich lat. (śmiech) Ale i tak na trasie było bardzo dużo kibiców i sporo osób nas dopingowało, więc było świetnie.

Pamiętasz, jak Wings for Life World Run przebiegał przez Pobiedziska?

Tak, oczywiście. Sama kibicowałam! Stałam na trasie i myślałam, że fajnie byłoby kiedyś wystartować. To przyszło niespodziewanie – w tym roku.

Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej?

Wtedy trenowałam typowo na 5 i 10 km. Te dystanse i to, ile mogłam pokonać podczas Wings for Life World Run nijak miało się do siebie. Czym innym jest cisnąć piątkę, a czym innym 50 km. Natomiast w tym roku miałam już dwa miesiące przygotowań pod maraton, no i pobiegłam półmaraton w Poznaniu na początku kwietnia. Czułam więc, że jestem bardziej przygotowana – choć na pewno nie do walki o zwycięstwo. Nawet nie wiedziałam, jak zniosę taki dystans.

Jak dziś przekonałabyś kogoś, kto biega te piątki, albo nawet krótsze dystanse, żeby wystartował w Wings for Life World Run choćby dla idei – mimo tego, że ten bieg nie wpisuje się w jego plan treningowy?

Myślę, że idealnym przykładem jest ambasadorka Wings for Life World Run, Asia Jóźwik. Na co dzień biega 800 metrów, a w tym roku przebiegła ponad 25 km! Oczywiście trzeba też liczyć siły na zamiary, żeby start był przyjemnością. Jeśli ktoś trenuje krótsze dystanse, to trzeba to potraktować jako rodzaj zabawy, sprawdzenia się i podejść do tego na luzie. Ja stając na starcie naprawdę nie miałam pojęcia, jak zniosę trudy tego biegu, czy jak on się dla mnie potoczy. Stanęłam na starcie i postanowiłam, że nie poddam się bez walki. I to, że tak dobrze poszło, że wygrałam w Polsce i byłam druga na świecie, było dla mnie sporym zaskoczeniem. To daleko wykraczało poza moje marzenia.

W takim razie czekam na twoją deklarację. Czy w przyszłym roku Wings for Life World Run będzie dla ciebie jedynie przygodą na drodze do innego sportowego celu, czy będziesz się do niego przygotowywać i dasz z siebie wszystko?

Na pewno będę się do niego przygotowywać. Oczywiście ważna jest zabawa. Czerpię radość z tego, że mogę zrobić coś fajnego, ale zawsze staram się być w miarę przygotowana, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Dlatego będę walczyć o jak najlepszy wynik.