„Liczy się przyjemność z biegania”

Grzesiek Urbańczyk, pierwszy zwycięzca Wings for Life World Run w Poznaniu opowiada, jak to się dzieje, że biegania wciąż mu mało.

Kiedy pierwszy raz wystartował w Wings for Life World Run, w 2014 roku, na dobrą sprawę nikt jeszcze nie wiedział, z czym je się ten bieg. Nowa formuła, w której zamiast mety, biegaczy ściga Samochód Pościgowy, była wszystkim kompletnie obca. On sam miał przebiec treningowo ledwie kilka kilometrów i zejść z trasy. Kiedy okazało się, że prowadzi, po prostu głupio było się wycofać. Przebiegł ponad 49 km i został pierwszym polskim zwycięzcą biegu rozgrywanego jednocześnie na całym świecie. Do dziś nie opuścił żadnej edycji. Wciąż sam trenuje bieganie i jest trenerem dla innych. Sprawdziliśmy, co u niego słychać.

Jakie są twoje plany biegowe na ten rok?

Zamierzam wystartować w półmaratonie w Maladze. Głównym startem będzie wrześniowy maraton w Berlinie. Oczywiście wystartuję też w Wings for Life World Run w maju, aczkolwiek nie planuję się ścigać i dążyć do poprawienia wyniku – choćby z zeszłego roku. Tym razem stawiam na pewną formę rekreacji. Może pobiegnę z żoną i córką w wózku. Nie zamierzam wykręcić nie wiadomo jakiej ilości kilometrów, ponieważ w pierwszej części sezonu zamierzam się skupić na krótszych dystansach.

Jesteś zapisany na bieg w Poznaniu?

Tak. W związku z moją pracą w szkole i okresem maturalnym, w terminie weekendu majowego nie jestem w stanie nigdzie wyjechać. Mój plan, żeby co roku startować w innej lokalizacji, już w zeszłym roku musiałem zawiesić.

Po zwycięstwie w pierwszej edycji Wings for Life World Run w Poznaniu podróżowałeś. Startowałeś w różnych lokalizacjach i poznałeś ten bieg z wielu stron. Jakie jest twoje najcenniejsze wspomnienie związane z Wings for Life World Run?

Nie mam jednego wspomnienia. Cieszę się, że mogłem biegać i zwiedzać różne lokalizacje. Podczas startów w „Wingsie” odwiedziłem trzy kraje. Dzięki temu mogłem poznać inną kulturę, zobaczyć ciekawe miejsca, czy przebiec się w innym, ciekawym terenie, to było coś niezwykłego. To dało mi też możliwość poznania wielu ludzi.

Biegasz już wiele lat. Co cię motywuje? Jak to się dzieje, że nie odpuszczasz biegania?

Myślę, że ciągle mogę poprawić parę życiówek. Do tego czas, który spędzam na treningu jest dla mnie – zwłaszcza podczas rozbiegań, podczas których nie muszę zwracać uwagi do końca na tempo biegu, ale mogę pobyć sam ze sobą i oczyścić głowę. Chociaż samotność długodystansowca na dłuższą metę też nie jest taka fajna, więc czasem spotykam się też z innymi ludźmi podczas wspólnych treningów. To także pomaga przeżyć kolejne lata „w biegu”. Oczywiście były momenty, kiedy pod wpływem przemęczenia treningami myślałem o tym, żeby przestać biegać, ale od razu, w głowie, pojawiało się pytanie, co ja teraz będę robił? Nie da się tak po prostu zrezygnować z biegania. Jest we mnie tak zakorzenione, że nie mogę przestać. Na pewno jest to też pewna forma uzależnienia.

Wspomniałeś, że jeden z tych kryzysów miałeś całkiem niedawno. Co konkretnie pomogło ci go pokonać? Jak odkryłeś swoją zajawkę na nowo?

Pod koniec poprzedniego sezonu pojawiło się zmęczenie całym rokiem treningów i startów. Brakowało mi też formy, która by mnie zadowalała. Nie dawała mi wyników, jakie chciałbym osiągać. Oczywiście nie zawsze można być na takim poziomie, na jakim by się najbardziej chciało. Zdawałem sobie z tego sprawę, jak również z tego, że wciąż utrzymuję się na w miarę stabilnym, nie najgorszym poziomie. Jest się od czego odbić, żeby sobie udowodnić, że jeszcze na wiele mnie stać.

Czy nadal współpracujesz z trenerem?

Cały czas współpracuję z trenerem. Czasami są przerwy, kiedy sam rozpisuję sobie treningi, ale cały czas z kimś współpracuję. Samemu na pewno ciężko byłoby wyznaczać sobie cele i treningi, a potem się ich trzymać. Dobrze jest jak ktoś patrzy na trening z innej perspektywy, ma plan na danego biegacza. Dlatego dziękuje trenerowi, że nasza współpraca nadal trwa.

Przez szereg lat sam prowadziłeś treningi w Poznaniu dla uczestników Wings for Life World Run. Czy w tym roku również będą takie treningi?

Myślę o tym, ale w związku z narodzinami córki, moje życie jest bardziej podporządkowane rodzinie – mam dużo więcej obowiązków domowych. Chciałbym do tego wrócić, ale nie wiem, czy mi się to uda. Być może nie będą to cykliczne treningi, tak jak miało to miejsce kiedyś, ale może jeden, czy dwa treningi uda się zorganizować.

Czy w dalszym ciągu zdarza się, że ktoś przychodzi do ciebie i prosi o pomoc w przygotowaniach do Wings for Life World Run?

Są takie osoby – nie tylko jeśli chodzi o Wings for Life World Run, ale również o dłuższe i krótsze dystanse. Wszystkich zapraszam do współpracy. Staję się ich trenerem i wspieram ich. Staram się każdemu pomóc. Wspólnie osiągamy różne, wymarzone cele. Dzielę się wiedzą i doświadczeniem. Pomagam wszystkim starając się zarażać sportową pasją każdego kto tylko jest na nią otwarty.

A jakbyś miał wymienić dwie wskazówki, jakie na wstępie dajesz wszystkim, którzy przychodzą do ciebie pytając konkretnie o Wings for Life World Run?

Liczy się przyjemność z samego biegu i dobra zabawa, dlatego nie wolno wyznaczać sobie zbyt wygórowanych celów, żeby się nie rozczarować. Lepiej nastawić się na mniejszy kilometraż i dać się zaskoczyć przebiegając więcej. Oczywiście żeby pokonać jakiś konkretny dystans biegiem, czy też marszobiegiem, trzeba zacząć przygotowywać się do tego odpowiednio wcześnie, a nie na ostatnią chwilę.